Przejdź do głównej zawartości

Health - MY LIFE'S BOOK



Pamiętam, to było jakoś w grudniu, rok 2012. Rodzice przyjechali do Warszawy odwiedzić mnie. Na drugi dzień nie wiedzieć dlaczego, rano po przebudzeniu nie mogłam wstać z łóżka, bo wszystko wokół mnie wirowało. Było mi niedobrze, nie mogłam utrzymać równowagi, jakbym kręciła się na karuzeli całą noc, blada jak trup. Dzwonie do rodziców, mówię im co się dzieje i jedziemy do lekarza. Tutaj przygoda się zaczyna. W sumie lekarz nie potrafił powiedzieć co się ze mną dzieje, poradził żeby porobić jakieś badania i kupić sobie... czekoladę! (standing ovations)
Mój kiepski stan utrzymuje się przez mniej więcej tydzień i w końcu mi przechodzi. Ot tak, po prostu. Teraz wiem, że prawdopodobnie była to infekcja ucha środkowego, zwyczajnie, przeziębienie i stan zapalny w zatokach przyczyniły się do tego, że i w uszach doszło do infekcji, a przy tym do zaburzeń w działaniu błędnika, który w uchu się znajduje. Stąd te zawroty głowy na poziomie super high i również stąd tak samoistnie mi przeszło w momencie doleczenia przeziębienia. Natomiast taka mądra jestem teraz i zdiagnozowałam się sama po czasie. Wtedy miałam pełne portki i nie obyło się bez wizyty u laryngologa, który stwierdził, że z uszami wszystko dobrze, natomiast ochoczo wypisał mi skierowanie na operacje przegrody nosowej! A czemu nie, no przecież co tam. Zignorowałam to skierowanie i chciałam zrealizować inne badania, ale po czekaniu 2 godzin w kolejce odpuściłam sobie bo musiałam iść na zajęcia. 
Także nastąpiło zawieszenie broni.

Ps. Dobrym sposobem na infekcję ucha jest wlanie sobie około 3 kropel wody utlenionej właśnie do ucha (tak jak typowe krople do uszu) i poleżeć tak 5 minut. #lifehacks
W międzyczasie zauważyłam małą kulkę na swojej szyi i kompletnie nie wiedziałam co to jest. Co każda duża dziewczynka robi w takiej sytuacji? Tak też zrobiłam. Poszłam z tym do mamy. A potem do lekarza.

Lekarz pomacał moją szyję, popatrzył, po czym pada z jego ust diagnoza:

- To taki mięsień tylko. Taka uroda.

- Mięsień? Na pewno? (Bishh, please)

- No tak. Nie ma co panikować.

- Może USG mi pan zrobi? Może mam wole?

- Co pani woli? Hehehe ?

Nie oglądałam Familiady, ale to był jeden z tych suchych żartów, które były tak suche, że trzeba było pozamiatać. Śmieszne max. Wracając to wątku z lekarzem...Nikt specjalnie nie podważał jego teorii, to on się zna, nie ja.
W każdym bądź razie moja kulka została wyśmiana i zignorowana. A ja razem z nią.
Tłumaczenie lekarzowi, że moja tarczyca jest genetycznie obciążona złą karmą nic nie dało.

Podsumowując: trzymamy się wersji lekarza, że wszystko ekstra i to tylko taki mięsień na szyi się rozwinął.

Gdy kulka się powiększyła i wiedziałam już na pewno, że to nie mięsień, odwiedziłam endokrynologa i okazało się, że faktycznie nic sobie nie uroiłam tylko mam guzka torbielowatego i pozostaje mi tylko wycięcie go, czyli operacja. Oczywiście padły słowa, że gdybym wcześniej z tym przyszła to może dałoby się to jakoś inaczej leczyć no ale cóż miałam powiedzieć, że trafiłam na takiego geniusza, który niemalże zasugerował, że chyba jakieś sztangi szyją wyciskam, skoro taki mięsień mam.

No ale stało się jak się stało. Guz na tarczycy jest i do lekarzy żal można mieć, ale i tak to nic nie da.

Przyszedł czas na biopsję.

Nie lubię szpitali.
Tak, studiuję na Uniwersytecie Medycznym. No, ale chyba wiadomo, że wszystko jest fajnie dopóki sam nie stajesz się pacjentem !!! Tak pełnych gaci to chyba nie miałam jeszcze nigdy. Samo badanie nie jest ani straszne ani spektakularne, ale fakt, że muszę mieć to badanie w wiadomym celu, było przytłaczające.

Minęły niecałe 2 tygodnie i mamy wyniki.

Tym razem moja mama ma bardziej pełne gacie niż ja. Wali mi serce, a mama ma łzy w oczach... Boi się o swojego pisklaka.
Może obecnie nie oddaje całej dramaturgi najlepiej, ale serio wtedy nie było nam do śmiechu.

Na szczęście biopsja wyszła w porządku. Dzięki Bogu....


Teraz będzie śmiesznie, bo do akcji wkracza doktor Dzik a.k.a. Szaman. Ciekawy człowiek, z polecenia, ex-lekarz odnalazł powołanie w medycynie naturalnej.

Ponoć wielu ludziom pomógł, może pomorze i mi. Dr Dzik zrobił dobre wrażenie, przepisał zioła, kupe minerałów i portfel taty wypluł coś blisko tysiąca złotych. Co szkodzi biednemu bogato żyć. Powiadają, że jak ma pomóc to inwestycja w zdrowie to dobra inwestycja. W sumie czułam się dobrze, gdyby nie ten guzek na tarczycy to byłoby idealnie. Ponieważ z operacją sprawa nie była pilna, dałam sobie trochę czasu, piłam zioła, brałam minerały, miałam nadzieję, że może guzek (wcześniej "kulka") się wchłonie.

W tym czasie obudziło się we mnie zainteresowanie zdrowym odżywianiem. Głównym motorem tego zainteresowania był fakt, że sama sobie chciałam pomóc. Chyba większość ludzi tak ma. Oglądałam filmy na YouTube o oczyszczaniu organizmu, o dietach wegańskich, frutariańskich. Wtedy to napotkałam na swojej drodze takie postaci jak @freeleethebananagirl @durianrider czy @fullyrawkristina . Przypomnę że mamy rok 2013 i nie kojarzę aby w Polsce tego typu nurty były już popularne więc wszystkie informacje czerpałam ze źródeł anglojęzycznych. 



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wygrałam. Ty też wygrywasz. - MY LIFE'S BOOK

Wiem jaki mam charakter i żaden psycholog ani coach ostatecznie nie pomoże mi na tyle na ile ja sama mogę sobie pomóc. Za dużo skupiałam się na swoich wadach, za dużo wymyśliłam sobie problemów, za bardzo skupiałam się na „złym” tego świata. Ciężko mi kontrolować swoje myśli, ale pracuje nad tym, bo wiem, że mogę, moja w tym rola, to moje zadanie – kontrolując swoje myśli, kontrolujesz swoje życie. I nie poddam się, bo nie mam tego w zwyczaju. Wygrałam już siebie wiele razy, tylko o tym zapomniałam. Wygrałam siebie w Chinach, bo poszłam na żywioł, zaryzykowałam, pojechałam sama w świat, gdzie nie miałam pojęcia co mnie czeka, nie było łatwo, spotkało mnie wiele trudności i trudnych chwil ale przetrwałam i wróciłam z podniesioną głową. Wygrałam z kompulsywnym jedzeniem, bez pomocy psychologa, sama rozgryzłam siebie i przyczynę tego, udało mi się przezwyciężyć zły nawyk, w pół roku przeanalizowałam siebie, jaką emocje chce przykryć jedzeniem i dziś jestem zdrowa całkowicie...

Neurony lustrzane - MY LIFE'S BOOK

17 VIII 2014 Dzisiaj pozytywnie. Wiem, że to ja jestem kreatorem swojego życia i to ja mam największy wpływ na to kim jestem, kim chce być i jak wygląda moje życie i mój stan fizyczny i psychiczny. Skąd to wiem? Wiedziałam już wcześniej, bo zaczęłam się tym interesować ale wydaje mi się, że zaczęło się od filmu „Sekret”, który któryś z moich znajomych umieścił na facebook'u. Jednak była to wizja trochę utopijna, nie dokońca dla mnie zrozumiała, jakby trochę magiczna jakoby wszechświat czekał na spełnianie twoich życzeń. Pozostawało pytanie: ale jak? I dzisiaj zrozumiałam, dzięki filmikom Roberta Olińskiego – coach. Fajne w nich jest to, że przedstawiają wszystko, całe to zjawisko prawa przyciągania w sposób naukowy, przytaczając badania naukowe i cytaty największych nauczycieli świata. Wiadomo, łatwiej w coś uwierzyć jak się to coś rozumie ;) „ Wszystko we Wszechświecie jest połączone ze sobą. I wszystko oddziałuje na siebie, niezależnie od odległości fizycznej.” ...

Bioenergoterapia - MY LIFE'S BOOK

31 VIII 2014 W piątek była moja trzecia wizyta u Jana Pawlika. Jeździmy aż do Olsztyna do bioenergoterapeuty. Nie chce zapeszać ale wygląda na to, że guz faktycznie się zmniejsza! Pierwsze dwie wizyty nie były zbyt owoce, obie z mamą byłyśmy uprzedzone do niego, po tym jak Dzik się zachował, obawiałyśmy się kolejnego naciągacza. Wygląda jednak na to, że coś dobrego zaczyna się dziać, zmieniłam się, jestem bardziej pozytywna, wyciszona, szczęśliwa i guz jest mniejszy. Ostatnio Pawlik powiedział, że wreszcie czuje, że chłonę jego energię, jeszcze niecałkowicie co prawda ale jakieś 80% biorę, a wcześniej byłam tak spięta i zablokowana, że nic nie szło. Cieszę się bardzo. Jest nadzieja i to wielka. Dużo pracy w tym mojej ale z jego ogromną pomocą. Jestem dobrej myśli, jak nigdy. 13 IX 2014 To co się teraz dzieje jest czymś niesamowitym. Guz tarczycy zmniejsza się!! Zmniejszył się po trzeciej wizycie u p. Pawlika z rozmiaru mniej więcej piłki do tenisa ziemnego w piłeczkę od p...